To banalna historia, obydwoje po rozwodzie, po 30-stce, z masą doświadczeń nie zawsze miłych, ale z gigantyczną chęcią pokierowania swojego życia tak, żeby uśmiechać się od ucha do ucha. Czy się uda, zobaczymy…
Pierwsze spotkanie – dzień przed Sylwestrem, zupełnie zwyczajne – kawa, ciacho i już, po prostu. Tak czasami bywa, że się zdarza…
Siedzieliśmy w kawiarni aż do momentu zamknięcia, to było zaskakujące, że może być tyle wspólnych płaszczyzn, przeżyć.
Zabawne choć nie śmieszne było to, że zatruliśmy się najprawdopodobniej deserem (adres kawiarni do wiadomości w redakcji :-), ale zdaliśmy sobie z tego sprawę dopiero po powrocie do domu.
Co prawda pierwszego Sylwestra nie spędziliśmy razem, ale spotkaliśmy się kolejnego dnia i kolejnego, i kolejnego…
Jesteśmy już rok razem, mieszkamy wspólnie i pojawiają się dalsze plany, ale mając na względzie również to co przeszliśmy, staramy się nie oczekiwać zbyt wiele, a raczej cieszyć się tym co trwa.
A okazji do cieszenia się można wynaleźć całą masę. My ostatnio realizujemy się w gotowaniu, zwłaszcza kuchni tajskiej i wietnamskiej, w której się absolutnie zakochaliśmy.
Dodatkowo, bardzo ważne – podzieliliśmy wspólną pasję do motocykli, zjeździliśmy już pół Polski i na ten rok planujemy kolejne pół.
Nic tak nie zespala jak dwa tygodnie na motocyklu i jazda od jednego fajnego miejsca do drugiego, ze spontanicznymi zmianami celów, kierunków… Gdzie dojedziemy, tam śpimy pod namiotem, jemy z jednego garnka… Mam wrażenie, że zafundowaliśmy sobie trochę tak zwanego nastoletniego szaleństwa, czego wszystkim życzę.
Mam wrażenie, że zafundowaliśmy sobie trochę tak zwanego nastoletniego szaleństwa, czego wszystkim życzę.
To też może Cię zainteresować:
► Randki przez Internet
► Strony randkowe: czas obalić mity!
► Najpopularniejsze portale randkowe
► Serwis randkowy